Kiedyś jazda na symulatorze kojarzyła się z zabawą przed ekranem komputera. Dziś to nieodłączny element pełnowartościowego treningu, od amatora po kierowcę WEC czy F1.

O zaletach korzystania z profesjonalnego symulatora jazdy rozmawiamy z Piotrem Szabłowskim z warszawskiej firmy Motorsport Capsule.

Motorsport Capsule to profesjonalny symulator wyścigowy. Czy oprócz zawodników simracingowych korzystają z niego kierowcy wyścigowi lub rajdowi?

Tak. W tej chwili technologia tytułów, które uchodzą za symulatory jazdy, poszła na tyle do przodu, że można brać pod uwagę jazdę wirtualną jako element treningu do ścigania w realnym świecie na prawdziwych torach w prawdziwych samochodach. Tory są świetnie odwzorowane dzięki technologii laserowego skanowania. Auto wyposażone w lasery wyjeżdża na tor i skanuje każdy centymetr, a potem nakładane są na to tekstury. Pozwala to uwzględnić każdy uskok asfaltu, nierówność, zmianę nawierzchni czy wysokość tarki. Dostępne auta to nie są suche dane przeniesione do świata wirtualnego. Te samochody tworzone są we współpracy z kierowcami, którzy ścigają się nimi w realnym świecie. Odzwierciedlenie tych samochodów i torów jest tak dobre, że można mówić o pełnowartościowym treningu przed wyjazdem na tor, w szczególności taki, którego nie znamy.

Co daje taki trening kierowcy wyścigowemu?

Jeśli mamy do czynienia z sytuacją, w której kierowca nigdy nie był na torze, na którym ma się ścigać, to przede wszystkim symulator daje możliwość, w warunkach najbardziej zbliżonych do realnych, zapoznać się z obiektem, z punktami hamowania, z prędkościami, z biegami w zakrętach, z całą nitką toru. Wtedy wystarczy, żeby zawodnik w pierwszych sesjach treningowych na torze w swoim samochodzie przeniósł wiedzę, którą zdobył na symulatorze, a adaptacja do toru będzie zdecydowanie szybsza. A to przekłada się też na koszty treningu. Wiadomo, że wyjazd na trening na prawdziwy tor z pełnym serwisem, autem i z wynajęciem obiektu generuje spore koszty. Tutaj ucinamy koszty do niezbędnego minimum, a w dalszym ciągu pozyskujemy wiedzę, która w początkowych etapach zapoznawania się z torem jest taka sama.

Czy doświadczony kierowca też może skorzystać z takiej wirtualnej formy treningu?

Oczywiście. Ścigając się w seriach wyścigowych mamy np. siedem weekendów wyścigowych. Zazwyczaj na danym obiekcie jesteśmy tylko raz i jeśli nie mamy tam zaplanowanych żadnych treningów, to musimy czekać sezon na to, by pojeździć po danym obiekcie znów. Rok rozłąki z danym torem powoduje, że pewnych aspektów musimy uczyć się na nowo. Dlatego polecamy w przerwie zimowej korzystanie z symulatorów na podtrzymanie i utrwalanie wiedzy. To też przydatna forma przygotowań do nowej dla nas serii wyścigowej czy nowego samochodu, którego charakterystykę chcemy poznać. Wiadomo, że wsiadając do auta na żywo, mamy do czynienia z prawdziwą maszyną i z jej prawdziwymi plusami i minusami, więc musimy to sobie uporządkować. Symulator jako początkowa faza treningu sprawia, że możemy ograniczyć koszty do minimum.

Czy do sezonu WSMP na Torze Poznań też można się przygotować w symulatorze?

Do sezonu pozostał miesiąc i zawodników WSMP gościmy coraz częściej. W zasadzie przed każdym weekendem wyścigowym mamy zwiększony ruch, bo kierowcy chcą przypomnieć sobie obiekt, punkty hamowania i potem przenieś to do swojego auta. Tor Poznań jest dostępny w naszym symulatorze. Jest wykonany w technologii skanu laserowego, więc jest bardzo dobrze odwzorowany. Jest to jeden z lepiej wykonanych polskich obiektów wyścigowych. Mamy do wyboru ponad 200 samochodów - od seryjnych po auta klasy GT4 i GT3, posiadamy też Toyoty Celiki, Mini i BMW, które mają swoje puchary w tym sezonie WSMP.

Czy jazda w symulatorze może być pomocna także pod kątem treningu fizycznego?

Tak. Sterownik kierownicy, który mamy w naszym systemie, to Direct Drive. Nie ma to wiele wspólnego z silniczkiem Force Feedback, który jest dostępny w kierownicach dostępnych choćby w supermarketach. To dużo silniejsze, dokładniejsze i wydajniejsze urządzenie. Trening na takim symulatorze może być brany pod uwagę pod kątem treningu kondycyjnego, czyli np. wzmacniania mięśni rąk i ramion.

kapsułka 020

Co jest największym wyzwaniem przy treningu w symulatorze?

Wsiadając pierwszy raz do symulatora musimy mieć świadomość, że nie od razu Rzym zbudowano. Tak samo wsiadając do prawdziwego samochodu nie jesteśmy od razu super kierowcą, który kręci czasy blisko rekordów toru. Wszystko wymaga treningu. Nawet dla osób doświadczonych w motorsporcie przesiadka do symulatora wymaga pewnej adaptacji. Barierą jest brak przeciążeń działających na nasze ciało, dzięki którym czujemy prędkość. W simracingu prędkość musimy widzieć. Pomaga nam to w dobieraniu punktów hamowania. Platforma fotela przekazuje informacje z zawieszenia i opon, ale nie przenosi nam przeciążeń, czyli nie odczuwamy hamowania i przyspieszania. Pewne elementy musimy nauczyć się widzieć.

To jest duża przeszkoda?

Raczej nie. Brak tych przeciążeń utrudnia nam troszkę zadanie w symulatorze, ale jeśli nauczymy się coś robić w trudniejszych warunkach, to łatwiej nam to przyjdzie w warunkach torowych, gdy dojdą nam jeszcze sygnały z fotela w prawdziwym samochodzie. Kierowca wyścigowy 60 procent sygnałów odbieramy plecami i pośladkami, 30 procent widzi, a resztę przewiduje. W simracingu z tych 60 procent, które odbieramy z fotela, musimy przenieść przynajmniej 20 na to, co widzimy. Jeżeli uda nam się to zrobić, to skorzystamy z wartościowego treningu.

Simracing jest trudniejszy niż prawdziwe ściganie?

W pierwszym odbiorze tak. Ale jeżeli nauczysz się widzieć prędkość, to główna bariera zostanie pokonana.

Dla osób stawiających pierwsze kroki w motorsporcie też będzie pomocny?

Zdecydowanie. Nasz symulator daje możliwość osobom, które nigdy nie miały styczności z motorsportem, tanim kosztem nauczyć się prawidłowych odruchów za kierownicą takich jak praca rąk na kierownicy, praca pedałów, patrzenia w zakręt, dobierania biegu do zakrętu, prędkości w zakręcie. Wszystkie podstawowe rzeczy możemy zrobić na symulatorze. A jeśli klient jest zainteresowany możemy kontynuować naukę w prawdziwym aucie. Symulator to też dobra szkoła przed egzaminem na licencję wyścigową, bo niektóre rzeczy w aucie na torze przychodzą trudniej ze względu na emocje, które temu towarzyszą. W symulatorze robimy to troszeczkę spokojniej, możemy przerwać jazdę, poprawić błędy i szukać progresu.